Uzależniająca moc exotic pole dance. Wywiad z Pauliną Rolą
Dziś rozmawiamy z Pauliną Rolą, znaną na Instagramie jako @exo_pole_ina. Nie mając zaplecza w pole dance zapisała się na pierwsze zajęcia exotic z założeniem, że może zacząć od grupy średnio-zaawansowanej. Miewa kryzysy, jak każda z nas, ale wie, że jest to częścią procesu i to ją motywuje do działania. Kocha scenę i przygotowania do zawodów. Układając jedną choreografię, w głowie już układa plan na kolejną. Zapraszam do inspirującej rozmowy z Pauliną, fanką exotic old school.
Cześć! Paulinko opowiedz o tym jak długo trenujesz pole dance i exotic? Skąd pomysł na pole dance?
W październiku tego roku będą trzy lata. Od 6 roku życia trenowałam akrobatykę i taniec, potem jako 18-latka miałam przerwę na czas nauki i to złamało moje serce. I kiedy dorosłam, skończyłam studia, wyszłam za mąż, zaczęłam chodzić na aerial jogę. Zawsze ciągnęło mnie do tych sportów powietrznych. I pewnego dnia mój mąż powiedział: „Słuchaj, a może byś poszła na pole dance?”. I ja wtedy stwierdziłam, no dobra, pójdę. I poszłam. I tak już zostałam.
I jak było na pierwszych zajęciach?
Na pierwszych zajęciach ześlizgnęłam się. I potem wiele razy się jeszcze ześlizgiwałam, ale w pewnym momencie przestałam i okazało się, że zaczyna się pojawiać progres i że to jest to. I dlatego zostałam.
Zaczęłaś od pole dance? Czy wprowadziłaś exotic równolegle?
Ja bardzo chciałam trenować exotic i pamiętam, że zadzwoniłam do studia zapytać, czy mogę zacząć tańczyć i nawet byłam tak bardzo pewna siebie, że powiedziałam, że ja od razu chce iść do grupy średnio-zaawansowanej, bo ja umiem tańczyć. I będę tańczyć przy rurce. I właścicielka studia wtedy sprowadziła mnie na ziemię, wylała na mnie kubeł zimnej wody i powiedziała, abym najpierw poszła na pole dance, zobaczyć, jak się chwyta rurkę itd. I dobrze zrobiła, że mnie wtedy tak otrzeźwiła, dlatego najpierw zaczęłam od pole dance, a po miesiącu wybrałam się na exotic. I nawet miałam przez chwilę taki pomysł, że będę tańczyć tylko exotic. W bardzo szybkim czasie, bo po około pół roku trenowania zgłosiłam się na pierwsze zawody, na które się dostałam, to było w Rokietnicy. I okazało się, że taniec tańcem, ale trzeba też wykonywać figury na rurce i są pod to konkretne wymagania. Żeby progresować i robić coraz trudniejsze rzeczy w exotic trzeba trenować pole dance. Przez długi czas wkurzałam się na ludzi, kiedy mówili, że trenuję pole dance. I ja wtedy im odpowiadałam, że pole dance to jest dodatek, ja trenuję exotic, jestem exoticowa. A z czasem okazało się, że polubiłam pole dance na tyle, że miewam takie tygodnie, gdzie większość jednostek treningowych opiera się na budowaniu siły pod to, żeby robić fajne rzeczy na rurce.
Co daje Ci pole dance i exotic?
Nigdy w życiu nie czułam się tak silna i taka piękna. To jest chyba najpiękniejsza rzecz, która mi się przydarzyła. Pomimo tego, że pracuję, kiedyś studiowałam i byłam w tym pędzie to czuję, że jak idę na salę to mam ten moment dla siebie. I mogę się poczuć naprawdę wyjątkowo.
Zgadzam się z Tobą. Dla mnie pole dance buduje ogromną sile wewnętrzną.
I pewność siebie.
Miałaś w swojej karierze takie momenty zwątpienia, kryzysy, że chciałaś zrezygnować?
Tak. Często takie miewam. U niektórych bywa tak, że miewają kryzysy, gdy nie widzą progresu. Ja akurat przyjmuję to na klatę i wiem, że jest to częścią procesu i to mnie motywuje. Najbardziej demotywuje mnie to, że nie dostanę się na zawody. I wtedy najbardziej wątpię w to, czy to co robię, komukolwiek się jeszcze podoba. I wtedy mam momenty kryzysu. I być może to, co tworzę, bo exotic dla mnie jest sztuką, komuś nie do końca się podoba. A każdy z nas jest wyjątkowy i reprezentuje wyjątkowy styl. Wtedy u mnie pojawia się to zwątpienie. Ale ta druga racjonalna strona mnie mówi, że to nie zawsze od tego zależy. Bo to jest domena sztuki, że jest subiektywna i oceniają nas ludzie, którzy też mają swoje gusty i może im się coś po prostu nie podobać. Do danych zawodów ta konkretna choreografia może tez po prostu nie pasować itd.
Ile startów w zawodach masz już za sobą?
Myślę, że przez te trzy lata byłam już na sześciu zawodach. Na podium stanęłam raz w ogólnopolskich, a dwa razy w wewnętrznych zawodach.
Wooow, i co teraz jakie masz plany na przyszłość?
Moim marzeniem jest to, żeby stanąć na podium w międzynarodowych zawodach. Bardzo bym tego chciała. I chciałabym tez mieć w głowie przestrzeń, aby nie gonić i nie przygotowywać się ciągle tylko na kolejne zawody. Bo musisz wiedzieć, że jestem osobą, która lubi się tak zapętlić w tym, że mam jedne zawody, zaraz zgłaszam się na kolejne i już myślę co zrobić na tych następnych. Chciałabym mieć czas, żeby tworzyć rzeczy i je nagrywać, powstawiać i rozwinąć Instagrama, pochodzić na sesje zdjęciowe, mieć trochę czasu na improwizacje. Tego mi bardzo brakuje.
Brakuje Ci tego luzu, aby nie trenować wyłącznie z celem, ale też czasem po prostu, dla samego trenowania?
Tak, dokładnie.
Kto jest dla Ciebie inspiracją w życiu, w sporcie?
W swoim życiu poznałam wiele osób, które mnie inspirują pod różnymi względami. Na pewno jest to moja przyjaciółka i trenerka, Ania Kuszczyk, dzięki której rozwinęłam się najbardziej. To co się przydarzyło jest naprawdę wyjątkowe, bo my się po prostu zaprzyjaźniłyśmy, oprócz tego, że była między nami relacja trener-kursant. I jest to też relacja nie dla wszystkich, bo nie każdy umie rozdzielić to, że kiedy jesteśmy w relacji kursant-trener to jest trochę inaczej, a kiedy jesteśmy koleżankami to jest inaczej.
I Ania to potrafi?
Tak. I myślę, że ja też to potrafię. Dlatego ta relacja się „klei”. Ale bywa tak, że nie każdy się do tego nadaje. Mam teź takie przykłady i obserwacje, że to nie do końca „klika”. Z takich inspiracji chyba największymi, jeśli chodzi o exotic, jest moja trenerka Ola Karolina. To ona pokazała mi old school, w którym chciałabym się rozwijać i specjalizować. Oprócz tego, że świetnie uczy to jest jeszcze taką, jakby to powiedzieć, inspirującą osobą. Idziesz do niej na zajęcia, czasem niewiele mówi, czasami jest taka powściągliwa, ale dzięki temu jest przestrzeń do wyobraźni. Jest jeszcze jedna tancerka, właściwie dwie, które zaobserwowałam na Instagramie. Jest to Dalma Uliambre z Włoch, która również tańczy old school i Lola Grace z Australii. To są tancerki głównie old schoolowe, które szczerze podziwiam.
Czyli old school gra w Twojej duszy?
Tak, ja w tym totalnie przepadłam.
Myślałaś kiedyś o tym, aby zostać instruktorką exotic?
Myślę o tym, a najbardziej zaczęłam o tym myśleć, kiedy trafił mi się pierwszy kursant.
Czyli jeszcze nie jesteś instruktorką, a już masz swojego kursanta?
Z racji tego, że mieliśmy swoje wewnętrzne zawody w Sky Pole w Warszawie koleżanka poprosiła mnie abym pomogła jej się przygotować do zawodów. I ja zawsze utrzymywałam, że niekoniecznie chciałabym to robić, bo mam pracę na pełen etat, która mnie dosyć mocno zajmuje, w której też muszę się rozwijać itd., a pole dance jest dla mnie i chcę go poświęcić sobie. Ale w momencie, kiedy pojawiła się prośba od koleżanki to pomogłam jej i była zachwycona. Zajęła pierwsze miejsce na tych zawodach. I to też mi pokazało, że się do tego nadaje. Ułożyłam jej układ w większości, pomagałam jej się przygotować, pełen sukces. Tez mi to dużo pokazało w jaki sposób należy tłumaczyć i jak w odpowiedni sposób to przekazać. I coraz częściej o tym myślę, ale zobaczymy co przyniesie przyszłość, ale są duże szanse, że tak, zostanę instruktorem.
Jesteś otwarta na taką możliwość?
Tak, wezmę sobie więcej pracy, bo mam jej za mało widocznie;)
Jak się czujesz, kiedy występujesz na scenie?
To jest świetne pytanie, bo ja chyba dlatego żyję, żeby występować na scenie. Śmiejemy się z moją koleżanką, która jest psychologiem, że to są tanie narkotyki, występowanie na scenie. I chyba tak faktycznie jest. Jak wychodzę na scenę to czuję, jakbym totalnie odlatywała. Ja startuję dla momentu, kiedy schodzę ze sceny, taka jest prawda, bo wtedy jest największa euforia i radość z tego. Mnie bardzo nakręca to jak ludzie mi kibicują, jak krzyczą, kiedy tańczę, jak na mnie patrzą. Uwielbiam utrzymywać na sobie uwagę ludzi i jestem chyba atencjuszką w pewnym sensie, bo po prostu uwielbiam to jak ludzie mnie oglądają.
Ja kilka razy oglądałam Twoje występy i zawsze jest tak, że wychodzisz na scenę i jest ogromny aplauz i wiwat. Jak myślisz z czego to wynika?
Myślę, że to jest takie obopólne rezonowanie. Ja cieszę się, że Wy mnie oglądacie, a Wy czujecie te emocje, które ja wysyłam. I myślę, że to z tego wynika, ale oprócz tego nie wiem. Może urodziłam się z czymś takim, nie wiem.
Ja kiedyś słyszałam, że najbardziej przyciągamy to, czym najbardziej emanujemy. Czy pole dance to cały Twój świat?
Nie, pole dance to wycinek mojego życia. Najważniejsza jest dla mnie rodzina, to jest dla mnie numer jeden. Przez bardzo długi czas w swoim życiu myślała, że żyjemy po to, żeby pracować. I że to jest sens naszego życia. A to nie jest sens naszego życia. Bliscy są naszym sensem. Najmocniej na świecie kocham mojego męża. To jest mój ulubiony człowiek na świecie. I to jest dla mnie najważniejsze. Móc śmiać się, doświadczać. A jeśli chodzi o pole dance i exotic to na ten moment chciałabym być w stanie, i jest to dosyć ogólne marzenie, przetańczyć choreografię trzy, trzyipółminutową składającą się z dwóch skomplikowanych combosów, czterech czy pięciu figur. Na ten moment to jest dla mnie wyzwanie. Jeszcze nie do końca odkryłam, jak to zrobić.
To wygląda jak choreografia na zawodach, nie masz wtedy z tym problemu? Nie pocą Ci się dłonie, nie stresujesz się?
Nie. I nie wiem dlaczego. Zawsze też uspokajam osoby, które mają mniejsze sceniczne doświadczenia. Ta koleżanka, którą przygotowywałam, mówiła przed wyjściem na scenę: „Paula, ja mam mokre ręce”. Ja odpowiadałam: „Ala, zobaczysz, wyjdzie na scenę i nie będziesz mogła się od tej rurki odkleić”. I naprawdę tak jest, że wychodzimy na scenę i okazuje się, że ta rurka po prostu się klei do nas. Polecam każdemu tego spróbować, naprawdę tak to działa. Myślę, że to jest jakaś magia.
A jeszcze wracając do tego co mówiłaś. Tak, mam combosy, mam figury, które robię, ale wydaje mi się, że ja jestem dosyć zachowawcza w układaniu choreografii. To znaczy robię rzeczy, które naprawdę dobrze znam, w których się dobrze czuję i nie ma u mnie miejsca na to, aby zaryzykować. A bardzo dużo osób mówi o przygotowaniach do zawodów, tak jak Olga Baidyuk kiedyś powiedział, że czasem warto zaryzykować i zrobić cos nawet jeśli coś się nie uda. Nawet jeśli poślizgnie nam się noga czy wylądujemy nie tak jakbyśmy chcieli. Życzyłabym sobie, aby potrafić zaryzykować.
To ja tego Ci w takim razie życzę i ogromnie dziękuję za rozmowę.